Na tropach przeszłości

Co Pana skłoniło do zainteresowania się historią Mazur i Prus Wschodnich?

Na pewno związki rodzinne były tutaj ważnym powodem, ale generalnie interesuje mnie Europa Środkowa i Wschodnia.

Jakimi jeszcze tematami zajmuje się Pan zawodowo jako historyk?

Interesuje mnie przede wszystkim mikrokosmos w tej części Europy, będącej niegdyś niewiarygodnie fascynującą multietniczną mieszaniną. Podobnie jak na Mazurach, było tu wiele terenów i miast, które straciły swoją kulturową wielobarwność wskutek nadejścia nacjonalizmu. Dla nas, ludzi w zglobalizowanym świecie, ta historia wciąż stanowi nowe odkrycie.

Właśnie ukazało się polskie tłumaczenie Pana książki „Prusy Wschodnie. Historia i mit”. Wcześniej wydał Pan u nas cenioną przez czytelników książkę „Mazury. Zapomniane Południe Prus Wschodnich”. Dzisiaj w Polsce jest moda na Warmię, na Mazury. I z tymi regionami identyfikują się ich mieszkańcy. O Prusach Wschodnich mówi się już zdecydowanie mniej. Czy Pana zdaniem części dawnych Prus Wschodnich, podzielone dzisiaj na trzy państwa, stały się już samodzielnymi regionami a nazwa Prusy Wschodnie to tylko historia? A może jednak łączy je coś więcej niż wspólna przeszłość?

Prusy Wschodnie są – inaczej jak Warmia i Mazury – polityczną konstrukcją późnego XVIII wieku. Jednakże jest to także kraina w wymiarze kulturalnym, prawdopodobnie najlepiej zdefiniowana w nazwie „Borussia”, stanowiąca przednarodowe dziedzictwo całości tego regionu. Jest zarazem w pełni jasne, że w Niemczech Prusy Wschodnie jako stracona prowincja są pojmowane bardziej jako całość niż w Polsce, Rosji czy na Litwie, gdzie identyfikuje się raczej z tymi regionami, w których się żyje. Ale ponowne spojrzenie na losy tej „pruskiej krainy” – „Borussii” - pokazuje fascynującą historię, która zaczyna się wraz z bałtyckimi Prusami, pramieszkańcami i stale trwa wraz z licznymi kulturami, i językami.

W 2008 roku ukazała się w Niemczech Pańska książka „Kalte Heimat” („Zimna Ojczyzna”) o losach wypędzonych w RFN po 1945 roku. Dlaczego wybrał Pan taki tytuł?

W szczególności w zachodnich Niemczech „udana integracja” Niemców ze wschodu obrosła mitem. Takie ujmowanie tej integracji dotyczy jednakże aspektów materialnych. Z uciekinierów i wypędzonych w RFN wiele drwiono i wymyślano od „Polaków” i „Cyganów”, ich tereny pochodzenia nazywano często „zimną ojczyzną”. To było oczywiście bardzo pogardliwe myślenie. Ja chciałem to pojęcie po prostu odwrócić i postawić tezę, że przymusowi nowi obywatele to na zachodzie mieli „zimną ojczyznę”, przygotowaną przez ich niemieckich rodaków.

O wypędzonych jest u nas ostatnio dość głośno. Czy można oczekiwać wydania „Kalte Heimat” po polsku, a jeśli tak to kiedy?

Temat tej książki to oczywiście wewnątrzniemiecka historia integracji. Ale ogólnie książka ta pokazuje, jak szybko ludzie mogą stać się obcymi dla swych rodaków i prawdopodobnie zostanie także przetłumaczona na język polski, co mnie cieszy. Podobna historia dotyczyła przecież tego, jak Polacy z Kresów, z Wilna lub Lwowa, zostali przyjęci przez swoich rodaków, jak się z nimi obchodzono. Lub jak też przeszli to Finowie, którzy zostali wypędzeni z Karelii i przybyli do Finlandii; Włosi, którzy pochodzą z dzisiejszej Istrii – to przecież ogólnoeuropejska historia.

W 2008 roku wyemitowano na pierwszym kanale niemieckiej telewizji publicznej (ARD) film dokumentalny, a Pańska książka o Prusach Wschodnich była jakby przewodnikiem tego filmu. O czym dokładnie film opowiada?

Moja książka jest tylko wprowadzeniem do telewizyjnej serii, ale nie jest jej bazą. Opowiadam – podobnie jak w „Prusy Wschodnie. Historia i mit” – ogólną historię Prus Wschodnich. Film miał jednakże na celu pokazanie losów Prus Wschodnich na tle całej historii XX wieku, w szczególności w kontekście narodowego socjalizmu, drugiej wojny światowej, ucieczki i wypędzenia oraz nowego początku po 1945 roku.

Pańskie książki są wśród polskich czytelników interesujących się Warmią i Mazurami bardzo popularne. Jak się Pan czuje jako historyk piszący zarówno dla dawnych jak i dla obecnych mieszkańców Warmii i Mazur?

Nowoczesna historia nie może i nie powinna być zorientowana według kategorii narodowych. Historia Mazur jest przecież dużo bardziej zawiła i pasjonująca, jakby ją pisać tylko dla polskich czy niemieckich czytelników, dzisiejszych czy dawnych mieszkańców. Chodzi mi o to, że historię tej krainy należy poznawać i rekonstruować z jej specyficzną etniczną i kulturalną wyjątkowością, ale także pokazywać to, jak ta różnobarwność została zniszczona przez nacjonalizm.

Czy zajmuje się Pan ostatnio zagadnieniami związanymi z Mazurami lub ze Szczytnem?

Przez długie lata zebrałem wiele materiałów, tak że mógłbym jeszcze bardzo dużo napisać o Mazurach i w szczególności o powiecie szczycieńskim, jeżeli tylko miałbym czas. Chętnie napisałbym syntezę dziejów Żydów mazurskich. Tym bardziej, iż po moich pierwszych publikacjach na ten temat doszło do sporego odzewu wśród potomków mazurskich Żydów. I mam nadzieję znaleźć czas, ażeby wkrótce znów napisać coś do „Rocznika Mazurskiego”.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał

Sławomir Ambroziak