Rozgrywki międzyszkolne to dla młodych sportowców przedsmak poważnej rywalizacji, a wyjazdy na mecze z drużynami spoza powiatu stanowią zwieńczenie kilku lat treningów. Okazuje się jednak, że samo wygranie turnieju powiatowego nie wystarczy, aby reprezentować Szczytno na arenie regionalnej.

Kłopotliwy sukces

KOSZYKARZE ZOSTAJĄ W DOMU

Drużyna siatkarek z Gimnazjum nr 2, trenowana przez nauczycielkę wychowania fizycznego Ewę Studniak wygrała niedawno rozgrywki powiatowe i zakwalifikowała się do finałów regionalnych. Zawody odbywały się w Giżycku. Koszty tego typu wyjazdów pokrywa Miejski Ośrodek Sportu. Pieniądze nie są duże: w tym przypadku chodziło o 350 złotych. Jak zwykle w podobnych sytuacjach, mąż trenerki, również nauczyciel wf w Gimnazjum nr 2 Mariusz Studniak zadzwonił do MOS-u. Od sekretarki usłyszał jednak, że pieniądze na wyjazdy młodych sportowców, jakimi dysponował ośrodek, już się skończyły. Zdumiony wuefista zażądał wyjaśnień od dyrektora MOS-u Krzysztofa Mańkowskiego.

- Dyrektor powtórzył mi to samo: środków na wyjazdy już nie ma. Dodał jeszcze, że nie zamierza zrobić nic, żeby w tej sprawie przyjść nam z pomocą – relacjonuje Mariusz Studniak. Ostatecznie drużyna siatkarek do Giżycka jednak pojechała: wsparcia finansowego udzieliło jej stowarzyszenie Pro Publico Bono. Tyle szczęścia nie mieli reprezentujący SP nr 6 koszykarze z klasy sportowej, trenowani przez Annę Rybińską. Ci, po wygraniu rozgrywek powiatowych mieli jechać na finały regionalne do Nidzicy, które odbywały się w środę (12 grudnia). Tym razem kwota konieczna do wyprawienia zawodników w podróż oscylowała w granicach 200 złotych.

- Usłyszałam od sekretarki w MOS-ie, że pieniędzy nie ma, a ja nie jestem od tego, żeby biegać po mieście i szukać sponsorów – narzeka Rybińska. Jej podopieczni do Nidzicy nie pojechali.

- Szkoda. To bardzo zdolni chłopcy, zapaleni do sportu. Mieli szansę zajść w tych rozgrywkach wysoko. Było im bardzo przykro – ubolewa nauczycielka.

FATALNY PODZIAŁ

Trenerzy-nauczyciele są całą sytuacją oburzeni. Według nich szwankuje sposób dzielenia pieniędzy na wyjazdy. Mariusz Studniak twierdzi, że przyznając środki na organizację szkolnych zawodów sportowych, MOS nie bierze pod uwagę wojewódzkiego kalendarza rozgrywek, ani ciężaru gatunkowego poszczególnych imprez.

- Pieniądze na ten rok skończyły się już we wrześniu. Tymczasem najważniejsze zawody, takie jak wojewódzkie finały koszykówki i siatkówki zawsze odbywają się późną jesienią – zwraca uwagę nauczyciel. Tłumaczy, że najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby założenie przez MOS takiej sumy przeznaczonej na wyjazdy, która okazałaby się wystarczająca nawet wówczas, kiedy wszystkie szkolne drużyny ze Szczytna awansowały do rozgrywek regionalnych.

- To sytuacja czysto teoretyczna, ale gdyby takie środki były zabezpieczone, nie zdarzałyby się przypadki podobne do tych, które miały miejsce ostatnio – uważa Mariusz Studniak.

Dodaje, że sytuacja, w której młodzież, po trzech latach treningów nie jedzie na imprezę będącą ukoronowaniem ich ciężkiej pracy, jest skandaliczna. Jeszcze inne wyjście z sytuacji podpowiada Anna Rybińska. Według niej pieniędzmi na wyjazdy powinny dysponować szkoły.

- Można by było wtedy z góry ustalić, w jakich rozgrywkach na pewno bierzemy udział, a z jakich musimy zrezygnować i pod tym kątem przygotowywać drużyny – uważa nauczycielka i radna miejska w jednej osobie. Krytykuje jednocześnie sam sposób funkcjonowania MOS-u.

- Stać nas na dwa centra sportu, które zatrudniają tylu pracowników, a pieniędzy na wyjazdy brakuje – mówi Anna Rybińska.

KLĘSKA URODZAJU

Dyrektor ośrodka Krzysztof Mańkowski jako główną przyczynę deficytu wskazuje... sukcesy młodych sportowców ze Szczytna. Według niego przy ustalaniu budżetu nikt nie brał pod uwagę, że aż tylu z nich awansuje do zawodów regionalnych i wojewódzkich. Cała kwota zarezerwowana na ten cel wynosiła w roku bieżącym 10 tys. złotych.

- Już we wrześniu wystąpiłem do Rady Miejskiej o dodatkowe 5 tys. złotych na wyjazdy, ale i ta suma okazała się niewystarczająca – mówi dyrektor. Dodaje, że zdając sobie sprawę z trudnej sytuacji, poprosił dyrektorów szkół, żeby w razie trudności wyłożyli pieniądze szkolne umożliwiające uczniom udział w rozgrywkach. Pozytywnego odzewu jednak się nie doczekał. Krzysztof Mańkowski uważa, że w zaistniałej sytuacji nauczyciele sami powinni zatroszczyć się o pieniądze na wyjazd swoich podopiecznych.

- To nie są wielkie sumy. Kiedy ja byłem nauczycielem miasto w ogóle nie płaciło za wyjazdy. Samemu załatwiało się sponsorów albo prosiło o wsparcie rodziców – twierdzi dyrektor. Zdaniem Krzysztofa Mańkowskiego podobne sytuacje zdarzają się nie tylko w Szczytnie i stanowią raczej normę, przynajmniej w skali województwa. Podobnego zdania jest Arkadiusz Niewiński ze stowarzyszenia Pro Publico Bono.

- Samorządy obarczone są wielką liczbą zadań, ale nie idą za tym środki finansowe. Nie ma się co dziwić, że pieniędzy na sport brakuje – uważa Niewiński. Dodaje jednak, że problem wymaga szczególnej troski ze strony samorządowców.

- Nie może być tak, że dzieci zaczną traktować zawody powiatowe jako kres swoich możliwości. Jeśli przygotowuje się młodzież, uwzględniając w perspektywie udział w zawodach wyższego szczebla, to powinny być na to zabezpieczone środki – mówi Arkadiusz Niewiński. Wiele wskazuje na to, że za rok sytuacja może się powtórzyć. W projekcie przyszłorocznego budżetu na wyjazdy drużyn szkolnych zapisano 10 tys. zł, a więc tyle samo ile w tegorocznym.

Wojciech Kułakowski/archiwum