odc. 134

- Chodź, zobacz co tu piszą, no chodź, zobacz! – pani Dolińska z obrzydzeniem trzymała w dwóch palcach płachtę gazety. Jej rodzony mąż nie zwracał jak zwykle uwagi na tak wyraźnie okazywane silne wzburzenie swojej lepszej połowy.

- Tak, tak, masz rację duszko, tak, tak… - mruknął, nie odrywając wzroku od telewizora, gdzie transmitowano właśnie kolejny serial siatkarski z udziałem „złotek”, czyli najpiękniejszej reprezentacji Polski od czasów Emilii Plater.

- Przecież tak nie można, to zupełnie nieprawda! – usta pani Dolińskiej wygięły się w podkówkę a oczy wyraźnie zwilgotniały.

- Jak można tak kłamać?! Ja przecież nigdy w życiu nikogo nie zdradziłam! – załkała już głośno i z obrzydzeniem rzuciła gazetą w kąt.

- Tak, tak, oczywiście duszko, nigdy nikogo nie zdradziłaś…, zaraz, zaraz! – oderwał się nagle od ekranu i spojrzał przytomniej.

- O czym to mówiłaś? – dopiero teraz zauważył wzburzenie żony. – Kto tam kogo zdradza? Znów jakieś plotki? Myślałem zawsze, że to poważna gazeta a to się jakiś Ekspresowy Fakt robi! Jakieś łóżkowe historie zaczynają wymyślać!

- Nie o to cho…chodzi – chlipnęła – to nie żadne tam jakieś historie tylko poważne sprawy…

- Czekaj kochanie, czekaj… - wstał z wygodnego fotela, podniósł zmiętą gazetę i powoli zaczął rozprostowywać strony.

- Wiem, że dla ciebie te rzeczy to mało poważne sprawy, w końcu mamy swoje lata, ale to bije we mnie! Osobiście! Tego płazem nie puszczę! – przebiegł szybko wzrokiem treść artykułu.

- Nic tu nie ma! – odetchnął jednak z ulgą.

- Jak to nie ma, jak nie ma! Zdradziłam Długala, nie widzisz?!

- Eeee tam, jego to sobie kochanie zdradzaj ile zechcesz, najlepiej ze mną, co? – usiadł obok i połaskotał delikatnie jej jeszcze zaczerwienione ucho. Dobrze wiedział, że to zawsze przynosiło skutek. Powoli uspokoiła się, aż w końcu przeciągnęła i lekko uśmiechnęła.

- A ty co myślałeś – spojrzała na męża spod oka – że mnie gdzieś na lewiźnie przyłapali? Że jeszcze mi się jakiś gach na boku przydarzył? Świntuch jesteś! – pogroziła mu palcem, ale już rozjaśniona. Widoczne objawy mężowskiej zazdrości wyraźnie jej pochlebiły.

- Wiesz… tak mi się wydaje, że jeszcze, kochanie, za tobą ten i tamten może się oglądać – przyjął konwencję i pogroził palcem.

- No wiesz… - lekko się krygowała, chociaż w duchu dawno nie była tak zadowolona. Zupełnie już zapomniała o wstrętnym artykule.

- A i władza przyciąga, ma swój urok – dorzucił z lekką ironią – popatrz w telewizji na tych obleśnych dziadów z partii zielonych osiołków. – Zupełnie niezłe laski na nich leciały, dopóki mieli jeszcze coś do gadania.

- Wiesz co, nie porównuj mnie lepiej, bo oberwiesz! Co ja jakiś Minimiuk jestem?

- O właśnie! Dobrze trafiłaś, a co byś powiedziała na małe wakacje w Egipcie? Zamiast tak siedzieć tu na mrozie i śniegu, urwać się na tydzień?

- Naprawdę?! – aż klasnęła w ręce – Wiesz, dawno o tym marzyłam, żeby się tak w środku zimy trochę wygrzać na słońcu! – z wdzięcznością przytuliła się do męża.

- Tylko kiedy? – zamyśliła się po chwili – Wiesz jak to jest na początku roku, urwanie głowy…

- Niezastąpionych najwięcej jest na cmentarzu, nie masz większych zmartwień? – obruszył się.

- Od czego jest w końcu ten twój Kowalski? W końcu niech się chłopak skończy przyuczać i trochę sam da sobie radę!

- Właściwie to masz rację, przez tydzień nic chyba nie zdąży zepsuć. Zresztą jakoś tak wszystko poukładam… - zamyśliła się przez chwilę.

- Ale co ja na siebie włożę? Nic przecież nie mam na taki wyjazd! – załamała ręce.

- O to jest to! – zerwał się z kanapy, chwycił żonę w objęcia i okręcił w kółko.

- Nareszcie znów jesteś porządną, normalną babą, a nie prezesem ogródków działkowych! – cieszył się. – Taka mi się podobasz!

- Tylko co ja ubiorę? – wyszła na chwilę z pokoju, a gdy się znów pojawiła miała ze sobą naręcze różnych ciuszków.

- Jak ci się to podoba? – szybko wskoczyła w kolorową sukienkę – Jak na egipskie upały chyba będzie dobre? – okręciła się wokół.

- Na upały może coś białego, podobno tam to jest najbardziej praktyczne – doradził fachowo i już po chwili oglądał żonę w śnieżnobiałej bluzeczce z niewielkimi falbankami, szortach i gustownej chusteczce na głowie.

- Przydałby się do tego jakiś kolorowy akcent – zamyśliła się, sięgając w głąb jednej z szuflad – O, chyba to będzie dobre – przewiązała włosy efektowną zieloną wstążką.

- No co cię tak zatkało? Siedzisz i nic nie mówisz? – kpiąco spojrzała na męża.

- Faktycznie zatkało, czekaj chwilę – przerzucił stos płyt i z głośników popłynęły dźwięki orientalnej melodii.

- To może teraz coś na wieczór – zaordynował – przypomnimy sobie młode lata i potańczymy trochę jak kiedyś. Pamiętasz?

- Na plaży? – roześmiała się, ale za chwilę już przechadzała się po salonie w eleganckim jedwabnym kostiumie, a szerokie nogawki spodni zamaszyście zamiatały podłogę.

- Cholera, oszaleją miejscowi jak cię zobaczą – zaklaskał w ręce – Chwila, moment, ale przecież jedziemy tam na słońce! A co masz na plażę?

- Niespodzianka, tego jeszcze nie widziałeś! – uśmiechnęła się szelmowsko i pojawiła się po chwili w nowym efektownym jednoczęściowym kostiumie kąpielowym.

- Istna supermodelka! – rozpromienił się.

Marek Długosz