Rodzice dzieci dojeżdżających do szkoły w Jerutach martwią się, że podczas jazdy autobusem ich pociechy zdane są same na siebie. Domagają się, aby towarzyszył im szkolny opiekun. - Obawy są trochę na wyrost - odpowiada wójt.

Dojazd bez opiekuna

- Boimy się o to, czy nasze dzieci bezpiecznie dojadą do szkoły - dzielą się swoimi rozterkami z „Kurkiem” mieszkańcy Nowych i Starych Czajek, Zielonego, Konrad oraz Białego Gruntu, których dzieci dojeżdżają PKS-em do szkoły w Jerutach. Podczas trwającej ok. 20 minut podróży maluchy pozostają bez opieki dorosłej osoby.

- Na początku roku szkolnego przeżywałam koszmar, musiałam prosić starsze dzieci z wioski, by opiekowały się moim synem podczas dojazdu - zwierza się jedna z mam z miejscowości Konrady. Zarówno ona, jak i inni rodzice martwią się, że ich dzieci przeżywają stres i odczuwają lęk podczas dojazdów. Zdarzały się przypadki, że maluchy nie chciały wsiąść do autobusu, gdy nie było starszego kolegi, który opiekuje się nimi podczas jazdy. Dzieci boją się także, że przeoczą przystanek, na którym mają wysiąść. To nie koniec zmartwień rodziców. Docierają do nich także sygnały, że starsze, obce dzieci dokuczają podczas jazdy młodszym.

Dyrektor Szkoły Podstawowej w Jerutach Hanna Kędzierska zna tę sprawę i podziela zaniepokojenie rodziców - Wielokrotnie zgłaszałam wnioski o zapewnienie bezpiecznego transportu dzieci do szkoły – informuje „Kurka”.

Swego czasu przez miesiąc dowoził uczniów prywatny przewoźnik ze Świętajna. Zapewniał on opiekę przewożonym dzieciom i rodzice byli z tego bardzo zadowoleni. W tym czasie jednak Buskom zlikwidował kurs autobusowy na trasie Czajki - Szczytno, gdyż spadła znacznie liczba pasażerów. Dorośli zbuntowali się, że nie mają transportu do miasta i na skutek ich protestu powrócono do starej formy przewozu dzieci, czyli autobusem kursowym bez opiekuna.

Wójt Janusz Pabich podkreśla, że temat jest mu dobrze znany. Wielokrotnie poruszano go podczas spotkań wiejskich. Problem, jak mówi, polega na tym, że autobus zaczyna trasę od Starych Czajek, a kończy w Jerutach. Opiekun uczniów podróżujących rejsowym kursem PKS-u miałby problem z powrotem. Wójt podkreśla, że gmina i tak już wiele zrobiła dla bezpieczeństwa dojeżdżających do szkoły w Jerutach dzieci.

- Przystanek jest teraz przy samej szkole, ogrodzony specjalnymi barierkami. Tu na wysiadające dzieci czekają nauczyciele, którzy prowadzą je do szkoły – mówi wójt. - Przy wsiadaniu rolą rodziców jest zadbać o bezpieczeństwo swoich pociech. W samym autobusie rola opiekuna jest, według niego, niewielka. Jadą nim osoby dorosłe, a przy nich dzieci nie mają raczej ochoty na wybryki.

- Obawy rodziców są trochę na wyrost - podsumowuje wójt.

(ak, o)