Konrad Bukowiecki, o którego występach w nowozelandzkim Christchurch pisaliśmy przed tygodniem, przebywał w tym mieście także podczas zamachów, w których zginęło 50 osób. Nasz kulomiot mocno przeżył te wydarzenia.

Bukowiecki blisko miejsca tragedii
Konrad Bukowiecki przebywał zaledwie kilka kilometrów od miejsc, w których doszło do zamachów

Konrad Bukowiecki po konkursach pchnięcia kulą został jeszcze na antypodach, będąc gościem Toma Walsha, znakomitego nowozelandzkiego kulomiota. Sielankowy nastrój przyćmiły zamachy na meczety w Christchurch. Zginęło 50 osób. W momencie ataków Bukowiecki przebywał kilka kilometrów od tamtych islamskich świątyń i jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.

-Mieliśmy zarezerwowany stolik na kolację na piątkowy wieczór w centrum miasta. Odwołaliśmy ją po tym, co się stało. Zresztą i tak pewnie wszystkie restauracje będą pozamykane. Miasto jest sparaliżowane – mówił w wywiadzie udzielonym dla Onetu Sport. - Człowiek jest na końcu świata i akurat tutaj musiało dojść do takiej tragedii. Strasznie to przykre. Teraz, jak sobie pomyślę, że równie dobrze mogłem być w pobliżu tego miejsca... Cieszę się, że akurat byłem bezpieczny w tym momencie - przyznał.

(gp)